Pensjonat Helena

Totalna porażka nie dość że brudno to właścicielką pretensjonalna baba że wsi która skończyła studia i popracowała w niemieckim bu....a teraz się uważa za kogoś z wyższych swer hahaha jedzenie jak w PRL a goście traktowani jak zło konieczne babsztyl siedź cały czas na zewnątrz i pali faje popijając że znajomymi olewajac przy tym gości zresztą świadczą o tym pustki w restauracji w szczycie sezonu babsztyl robi że wszystkiego problem nawet podanie dodatkowego talerza jest rzeczą trudną zdecydowanie nie polecam

Totalna porażka!!! Stada pająków w pokoju, WiFi tylko na dole no i przede wszystkim obrzydliwe obiadokolacje!!! Hitem były skrzydła z indyka z ugotowanego na nich cienkiego rosołu.Najlepszym daniem w ciągu tygodnia dla mnie mięsożercy były pierogi z jagodami... Śniadania jeszcze jak cie mogę chociaż codziennie kaszanka, i kiełbacha z cebulą. Do tego brak parkingu. Samochód trzeba stawiać na ogólnym parkingu niestrzeżonym, gdzie wieczorami tylko słychać brzęk tłuczonych butelek. Jedyny plus to dosyć duże pokoje i spory telewizor. OMIJAĆ SZEROKIM ŁUKIEM !!!

Jestem zupełnie odmiennego zdania.
Właścicielka jest wspaniałą kobietą, robi wszystko by goście byli zadowoleni. Śniadania to szwedzki stół, niczego nie brakuje, obiadokolacja jest smaczna i urozmaicona. Jestem tu z czterosobową rodziną i nikt nie narzeka(dzieci 7i14lat). Polecam ten obiekt, usytuowany nad samym jeziorem Narnie. Woda czysta (są raki) i przysłowiowy "rzut beretem" do wody,miejsce na grill i ognisko,można przyjechać z pupilem.
Oczywiście zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony,jak wszędzie. Jasne,że zawsze można coś poprawić,dopracować,ale pierw trzeba zgłosić problem, którego ja nie widzę... Polecam ten obiekt z czystym sumieniem ...

Ten pensjonat to porażka. Właścicielka traktuje gości jak zło konieczne udając, ze ona nic nie wie i o wszystko trzeba pytać jej brata. Kelnerzy w ciągu 7 dniowego pobytu zmienili się 5 (!) razy, ponieważ żaden nie wytrzymał z cytuję "tą wariatką". Pokoje są w miarę ok, ale jedzenia nie podałbym psu. Pani Ania (właścicielka) doskonale wie czym jest recykling jedzenia - zatrułem się podawaną na śniadanie (!) kaszanką z odzysku oraz przekonałem się, ze kiełbasa i ser z niedzieli mogą mieć kolejne życia przez cały tydzień. Można też zobaczyć jak piękny szary kolor mają stare parówki oraz wędliny. Pięknie wygląda też stary,zeschły i spocony ser. Oczywiście zarówno ser jak i jedzenie, kiedy już absolutnie nie nadają się do podania na tacy lądują w apetyczniej sałatce. Jeżeli chodzi o jedzenie i traktowanie klienta, to ogólnie jest to MASAKRA (lub jak określiła przy mnie jedna z klientek "syf, kiła i mogiła"). Dodatkowo pensjonat położony jest w zasięgu dyskoteki, więc w piątki, środy, piątki i soboty macie zapewnioną łupaninę do 4 w nocy, a potem do 7 rano wycie pijanego bydła. Jeśli tego mało, to we wtorki i w czwartki do 2 w nocy w dyskotece jest karaoke. "Łódki i rowery" do dyspozycji gości to tak naprawdę jedna stara łódka i kajak (1 godzina dziennie gratis) a rowerów nie stwierdziłem. Parkingu (a tym bardziej strzeżonego) na terenie obiektu też nie ma. MIŁEGO WYPOCZYNKU a tak serio - OMIJAĆ SZEROKIM ŁUKIEM.