Pensjonat Internacjonalny

beznadzieja nie polecam slowa wlascicielki jak sie nie podoba jast gołebiewski sajgon

Postanowiłam z rodziną (mąż i dwoje dzieci) spędzić tydzień w Karkonoszach. Zdecydowaliśmy się na Karpacz. Hoteli i pensjonatów tam mnóstwo, więc wybór spory. Szukaliśmy dwóch pokoi dwuosobowych z łazienkami, lub mieszkanka typu studio, ewentualnie apartamentu dla czterech osób. Istotne dla nas było to, by dzieci miały osobny pokoik. Po przeanalizowaniu około 50 ofert wybór padł na Internacjonalny w Karpaczu. Pokoje na zdjęciach wyglądały czysto i przestronnie, cena była sensowna. Wykonałam telefon do pani właścicielki, w celu rezerwacji. Rozmowa była sympatyczna, pani zaoferowała apartament składający się z pokoju z łóżkiem małżeńskim, drugiego pokoju z dwoma pojedynczymi łóżkami i łazienką, oraz balkonu. Cena taka jak w ofercie, więc nie było się nad czym zastanawiać. 28 lipca po ponad 8 godzinach drogi (jechaliśmy znad morza) dotarliśmy do pensjonatu Internacjonalny. Widok domu mnie nie zachwycił, ale po przywitaniu przez właścicielkę na małym ganeczku (zwanym przez nią szumnie tarasem)ruszyliśmy obejrzeć to cudo.
-Ach....mały problem wystąpił - oznajmiła pani właścicielka - Niestety pracownica już zarezerwowała wcześniej państwa apartament, który obiecałam i nie zapisała tego w zeszyciku, ale mam dla państwa inny pokój w tej samej cenie.A ja już nie zdążyłam do państwa zadzwonić.
Hmmm....żyjemy w dobie telefonów komórkowych, więc nie bardzo zrozumiałam ostatnie zdanie.
Po takim wstępie pani zaprowadziła nas do ciemnej kliteczki, gdzie prócz łóżka małżeńskiego znajdowały się dwa tapczaniki. Jakim cudem zmieściło się to w tym pokoiku nie mam pojęcia.
Rzecz jasna odwróciliśmy się na pięcie i z oferty nie skorzystaliśmy. Pani nawet nie wyszła za nami, żeby przeprosić.