Pensjonat Monika

Byłam dwa lata temu i jadę znów. Pensjonat bardzo fajny. Ale jedzenie BAJKA!!! Ze śniadania wychodziłam wręcz przejedzona! Było dosłownie wszystko płatki, jogurty, jajecznica, parówki na ciepło, wędliny, schabik pieczony ,wędzony łosoś, sałatki, jagodzianki, pączki itp itd
REWELACJA!!! Przemiła obsługa.

Witam serdecznie,,,,ja natomiast jestem bardzo zadowolona z pobytu jak i wyżywienia w Monice,na śniadanie zgadza się jest stół szwedzki który jest zastawiony aż po same brzegi i nie jest prawdą to że jest coś nie świeże wrecz przeciwnie dla każdego coś dobrego i dodam do tego że niektórzy właściciele gastronomi powinni brać z nich przykład,podczas pobytu nie zdarzyło się żeby coś było nie świeżego.Ciasta pieką właścicielki a kucharką jest szefowa:)którą serdecznie pozdrawiamy:)
Również byliśmy z opcją obiado-kolacji i zawsze rano można było się dowiedzieć co bedzie,jeżeli komuś nie pasowało to można było zamienić.Jedzeni naprawdę domowe i dobre i bardzo polecam:)
Moim zdaniem,jeżeli ktoś przyjeżdża ze złym nastawieniem to niech nigdzie nie wyjeżdza bo zawsze mu coś pasować nie będzie...A Pani właścicielka i córki są przesympatyczne i z miła chęcią bedę tam wracać a i dodam do tego że porcje są OGROMNE

Muszę wystawić notę na max: 3

Przede wszystkim fatalne wyżywienie. Kiepskie śniadania (Szwedzki Stół). Po pierwsze dość mała różnorodność potraw. Ale to byłoby jeszcze do przeżycia.

Niestety gro z tych pokarmów była NIE PIERWSZEJ ŚWIEŻOŚCI (np: pączki z dnia poprzedniego, łosoś mający swoje dni świetności za sobą, jajka podawane od kilku dni trącące jakością, potrawka z kurczaka po której wykrzywia język - przykładów można mnożyć).

Kolejna sprawa to skandaliczne podejście do tzw. OBIADO-KOLACJI

Apel: jak zdecydujecie się na ten pensjonat to błagam, bez opcji z: OBIADO-KOLACJAMI!

Po pierwsze do tego "zbytku" musiałem dopłacić 300 zł i w porządku. W porządku, gdyby te obiady były ZJADLIWE.

A je po prostu jeść się nie dało! Pomijam już skandalicznie małe porcje. Ale najgorsze było to, że tego jeść się nie dało. Czarę goryczy przelało zaserwowanie tzw. gołąbków nafaszerowanych czerwonym mięsem (!) z sosem na bazie wody i rozgotowanymi ziemniakami. Do tego KISIEL (!) i kompot który udawał kompot bo to z kompotem miał tyle wspólnego co śnieg na Saharze.

Poczułem się jakbym się cofnął do czasów późnego Gierka i kolonii, na których podawało się tego typu "delicje".

I tak non-stop. Na ostatnie tzw. OBIADO-KOLACJE po prostu nie poszedłem.

Nikt nie lubi być OSZUKIWANY.
Za 5 tzw. OBIADO-KOLACJI dopłaciłem 300 zł (na dwie osoby). To daje na jeden dzień: 60 zł na dwie osoby. Czyli 30 zł / jeden dzień / jedna osoba. Za 30 zł można zamówić w Krynicy Morskiej dobry, duży obiad, który nie jest narzucany z góry.

Tutaj niestety oprócz tego, że OBIADO-KOLACJE były niejadalne to niestety nie było możliwości wyboru z menu. Po prostu stawiany jesteś przed faktem dokonanym i na przykład na twoim talerzu ląduje mizerny kawałek kurczaka z rozgotowanymi ziemniakami. I nic na to nie możesz poradzić.

A czy właściciel Pensjonatu Monika wpadł na to, że np. niektórzy nie jedzą mięsa? Widocznie to było już zbyt trudne do ogarnięcia.

NIGDY WIĘCEJ!

Obsługa w restauracji także kiepskiej jakości.

Panie kelnerki sprawiały wrażenie wiecznie obrażonych. Czułem się jak intruz, a nie jak gość.

Reasumując: GASTRONOMIA LEŻY I KWICZY.

A przecież to podstawa w tego typu imprezach.

Na plus pokoje w porządku z łazienkami. Tutaj nie ma do czego się przyczepić.