Stożek Dom Wczasowy

Pokój ciasny,łazienka mała zimna,zamiast kabiny zasłonka jak za komuny,sitko od natrysku zapchane,przez cały tydzień sprzątaczka nie zajrzała do pokoju.Korytarze ciasne ,telewizor 14cali zakłócenia programu.Jedyną zaletom dobre jedzenie.Nie polecam! Za 120zł od osoby można znaleść pokój o dużo wyższym standarcie.

Właśnie skończyłem pobyt - 120zł/noc z wyżywieniem w pokoju dwuosobowym, 120 za osobę oczyiwście. Pokój nr. 17, klaustrofobicznie mały. Aby załatwić się w łazience, drzwi muszą być otwarte. Deska poluzowana, walka jest, by z niej nie spaść. Odpływ w prysznicu zatkany - krótka kąpiel, a stoi się po kostki w wodzie. Ściana zachlapana jakimś napojem, w pokoju jedna szafa, w której nie ma półek. Słychać wszystkie rozmowy w pokojach obok, a więc inni słyszą twoje. Narciarnia ma metr szerokości, ciężko z niej cokolwiek wyjąć. Obiady średnie, zarówno jakość i ilość. Na plus na pewno śniadania, można wybierać do woli, aż był bodziec, żeby podnieść z łóżka i zejść zjeść. Na plus oczywiście również lokalizacja, bliżej kotelnicy jest chyba tylko Bania. Wolnym krokiem 5 minut do wyciągu. Właściciel widac nastawiony tylko na zysk. Zgłaszając mu problemy, stwierdził, że możemy opuścić jego DW, "on i tak będzie miał klientów". I to zapewne prawda, ale jeśli ktoś tu trafi i to przeczyta to serdecznie odradzam. Nie jestem osobą wybredną, ale płacić 1500/2 osoby/tydzień i się irytować cały czas, to już lepiej, albo gdzieś dalej w tej samej cenie, albo podobna lokalizacja ciut drożej. Ludzie, błagam, niech nikt się nie sugeruje zdjęciami w galerii, bo taki pokój, to może 1 z 30.

Powiem krótko ~syf,ciasnota, i bezkrólewie.Drogo, brzydko, miejsc parkingowych brak,chyba że zaparkujesz na szutrowym parkingu obok szopy.W łazienkach ciasnota, grzyb~ dobrze że nie byłem tu w zimie bo okno balkonowe było nieszczelne, i jeden kaloryfer w pokoju. Za 2dniowy pobyt w pokoju 2osobowym z dostawką~ leżanka zapłaciłem za dziecko jak za dorosłego. Telewizor 14" oczywiście zepsuty, wifi brak zasięgu. W aneksie kuchennym brakuje sztućców i zasyfione czajniki elektryczne. Na narty pojadę, w świętokrzyskie jest taniej i miła obsługa. Nie polecam tego D.w.

blisko do wyciagu , ladny , duzy pokoj . smaczne domowe jedzenie . pobyt uwazam za udany, polecam serdecznie.

Moi drodzy, nie dajcie się zwieźć. To, że z DW Stożek jest w miarę blisko do stoku, nie znaczy, że macie się męczyć, uwierzcie Mi. Nasz pobyt tutaj zaczął się od pokazania dwóch pokoi - jednego na poddaszu - miał rozmiar taki, że ledwo się zmieściliśmy, jak tam weszliśmy z chłopakiem. Jego specjalna cena to 70zł od osoby. Drugi pokój był na pierwszym piętrze - ale oczywiscie droższy - 90 zł od osoby, po zobaczeniu nieco więcej miejsca, zdecydowaliśmy się na ten drugi. Wszystko ładnie, pięknie dopóki nie zaczęliśmy się rozglądać. O tym, że łóżko jest pozbawione sprężyn, a ja dobrowolnie skazałam się na spanie na deskach dowiedziałam się dopiero w nocy. Nie wspominam już o łazience 2x2, gdzie mieściła się tylko jedna osoba. A poza tym - pilot połamany - musiałam go trzymać dwoma rękami jak chciałam przełączyć program w Tv... O tym, że deska na kibelku jest połamana dowiedziałam się dopiero, jak z niego spadłam. Po podróży chciałam zrobić sobie herbatę (uwierzcie, że nie chcieliście widzieć poziomu czystości tego czajnika). Więc - warunki mieszkaniowe - nie, nie i jeszcze raz NIE. Narciarnia - na 5 desek - ani razu nie udało mi się tam zmieścić. Ogrodzony parking - na max 5 samochodów i to w ścisku. Dobrze, to może przejdźmy do istotnych spraw - schodzicie na śniadnie - jeżeli nie zrobicie tego zsamego rana - start godzina 8, możecie zapomnieć o ogórkach i całej reszcie - to co ubędzie rzadko jest uzupełniane. A więc o 9, czy też przed 10 możecie się nastawić na chleb (bułki się kończą po pól godzinie). Schodzicie zmęczeni ze stoku, idziecie na obiad - spotyka was bardzo, nieuprzejma Pani, która pracuje tam od rana do wieczora na wszystkich stanowiskach. Widzisz napis "wrzątek" chcesz sobie zrobić herbatę, czy też kawę, a tu okazuje się, że woda jest lekko ciepła. Pytasz się Pani, czy możesz poprosić o wrzątek na co ona, że masz dzbanek w pokoju (ten zasyfiały?! Dziękuję). Na deser dostaliśmy pokrojoną kolorową galaretkę w pucharkach, mało kto się łapczywie za nią łapał, dlatego następnego dnia na deser dostaliśmy tę samą, kolorową galaretke tylko zalaną następną i pokrojoną a'la ciasto, yummy. Jednego dnia udko z urczaka - nastepnego dnia możecie spotkać to samo udko w zupie a'la krupnik. Jednego dnia na śniadanie nuggetsy - pewnie niezjedzone, więc podawane do oporu dnia następnego aż się zje. Sałatki - każdego dnia takie same. Podejrzewam, że też maja więcej niż dzień czy dwa. Ale najgorsze co mnie spotkało to to, że przedostatniego dnia dostaliśmy POPSUTE MIĘSO, śmierdzące popsutym mięsem, mlekiem i wszystkim co nieprzyjemne, zalane słodką żurawiną, żeby nie było tego czuć - a jednak. W dniu wyjazdu spotkałam Panie, które mieszkały w tym malutkim pokoiku na poddaszu za 100zł, czyli ceny - jak się Panu powie. Właściciel, jak usłyszał całe moje zażalenia odpowiedział tylko skromnym "I tak mam chętnych" wiec drogi kolego, droga koleżanko, zastanówicie się, czy naprawdę chcecie dać zarobić osobie, która w taki sposób traktuje gości? Moja noga już tam niepostanie.